Kak290113pogrzebKazimierzSkowron
Ukochani Siostry i Bracia w Chrystusie Panu. Pogrążona w żałobie Rodzino zmarłego Kazimierza.
Ks. Józef Pierzchalski opublikował „Zapiski siostry”. Z notatek przypuszczam, że może to być siostra zakonna. Pozwólcie że przywołam jedną refleksję z tych zapisków.
Z zapisków siostry: Uczyłam się milczenia. Od wiatru , od morza, od wydm; od nocy, od własnej samotności… Uczę się milczenia, aby móc słyszeć, widzieć i mówić; aby słowom przywrócić ich treść i prawdziwe znaczenie. Uczę się milczenia, aby ożyły moje słowa…, aby przywrócona im została moc stwarzania – piękna, dobra, nadziei… Co sprawiają moje słowa w innych? Jakie przestrzenie otwierają? Czego dokonują?
Najpierw muszę nauczyć się milczenia, aby nauczyć się mówić…
Już czwarta śmierć w tym miesiącu w naszej parafii. Odeszła Stanisława; odeszła Zofia; odszedł Jan… Odeszli od nas i zanurzyli się w ciszę w ciszę śmierci, w ciszę grobu. Mogiły ich okryły się dostojnie białym śniegiem…
Teraz przemawiają do nas w ciszy, która domaga się ciszy naszego wnętrza, naszego umysłu, ciszy naszych pragnień, naszych planów na życie z tymi, którzy odeszli, ale też i naszych osobistych planów, które nie dają nam czasu na chwilę wyciszenia się…
Dzisiaj do tych, którzy przemawiają do nas w ciszy doszedł ś.p. Kazimierz…A przemawia do nas z tej trumny pod krzyżem, na którym co tylko skonał Jezus. Tu na krzyżu padły ostatnie słowa do Jana: Synu – oto matka Twoja; do swojej matki: Niewiasto oto syn twój wskazując na Jana, i to słowo pragnę i ostatnie słowo wykonało się. Powiedział wszystko, do ostatniego słowa i skonał…
A pod krzyżem byli tacy, którzy zrozumieli słowa Jezusa, ale byli i tacy, którzy tym słowem pogardzili…
I tak Jezus pozostawił ludzi, pozostawiając po sobie ciszę potrzebną na odczytanie tych słów w sercach…
Uczyłam się milczenia. Od wiatru , od morza, od wydm; od nocy, od własnej samotności…
od wiatru, bo przecież i wiatr potrzebuje ciszy i milknie i następuje cisza; wzburzone morze odpoczywa w ciszy; i pustynia milczy i tym milczeniem ostrzega, aby nie udawać się na pustynię na wędrówkę nieprzygotowanym, bez zapasu wody, bez środków do życia… noc pogłębia ciszę przez brak światła…
Uczyłam się milczenia od własnej samotności
jak to jest, może powiedzieć mąż zmarłej Zofii, żona po zmarłym Janie. Wdowcy, których żony wyprzedziły do wieczności. Wdowy, których mężowie wcześniej doświadczyli słów wypowiedzianych przy ślubie – ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską aż do śmierci…
dzisiaj w to doświadczenie wchodzi pani Anna żona zmarłego Kazimierza… Nie wystarczy szkoła, nie wystarczą studia, nie wystarczy doświadczenie zdobyte w życiu – dzisiaj trzeba podjąć dalszą naukę i uczyć się milczenia od własnej samotności…
Na swój sposób będą się tego milczenia uczyć dzieci (a wychowali ich pięcioro ), inaczej wnuki (jest ich dwadzieścia dwoje), inaczej prawnuki (jest ich czwórka )…
Od kilku lat zauważyłem, że w jesieni przychodzą pracownicy zatrudnieni w nadleśnictwie pod dęby, które zachowały się w dworskim parku i okolicy. Zbierają dorodne żołędzie, aby zdobyć zdrowe ziarno i wyhodować w szkółce leśnej szlachetne sadzonki, aby dla następnych pokoleń wyhodować i zapewnić ciągle potrzebne szlachetna drewno dębowe…
Nie da się do końca zrozumieć człowieka bez Chrystusa – mówił do nas błogosławiony Jan Paweł II.
Trzeba przyjść pod drzewo dębowe, aby nazbierać żołędzi. Trzeba to ziarno posiać na odpowiednią glebę, trzeba pielęgnować wyrastającą sadzonkę, trzeba przygotować miejsce na posadzenie i trzeba czasu, aby drzewo urosło i było przydatne dla człowieka…
Uczę się milczenia, aby ożyły moje słowa…, aby przywrócona im została moc stwarzania – piękna, dobra, nadziei… zapisała siostra w swoich rozważaniach…
Ś.p. Kazimierz przyprowadził nas pod stopnie ołtarza, zanim dotrzemy na cmentarz. Przyprowadził nas, byśmy doświadczyli milczenia Jezusa przychodzącego do nas w eucharystii… A eucharystia to coś więcej aniżeli krzyż:
Chrystus stał się człowiekiem. Umarł na krzyżu. Został pogrzebany jak to ziarno dębowe wrzucone w ziemię, ale trzeciego dnia zmartwychwstał. Wstąpił na niebiosa. Siedzi po prawicy Ojca. Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych… A królestwu Jego nie będzie końca…
Tak przemawia Jezus w ciszy Eucharystii i teraz w czasie Mszy świętej i wtedy, gdy samotnie przechodzimy koło kościoła i wstępujemy na nawiedzenie Jezusa w tabernakulum…
Uczę się milczenia, aby ożyły moje słowa…, aby przywrócona im została moc stwarzania – piękna, dobra, nadziei…
Ś.p. Kazimierz zanurzał się i kontemplował tajemnicę Eucharystii. Prawdy wiary o zmartwychwstaniu i życiu wiecznym, o sądzie ostatecznym… Stąd rodziły się ziarna jakimi były solidna praca, a wykonywał prace przy budowie mostów, wykonywał dokładnie i precyzyjnie za co był ceniony. Tym ziarnem były uczciwą pracą zarobione pieniądze na utrzymanie rodziny. Owocem tych przemyśleń w ciszy tabernakulum było budowanie rodziny na przykazaniach Bożych.
Pracownicy zbierający żołędzie z dorodnych dębów są przekonani że z ziarna wyrosną nowe dorodne dęby. Z taką pewnością i głębokim przekonaniem szedł przez życie w zjednoczeniu z Chrystusem, ś.p. Kazimierz; - widać było też w jego usposobieniu jakiś pokój i radość życia, sądzę – płynęły one ze zjednoczenia z Bogiem.
Ś.p. Kazimierz współpracował w tworzeniu parafii w Korzeniowie. Budował kościół, służył swoimi zdolnościami w wyuczonym fachu, spawał elementy stalowe, a kiedy świątynia stanęła, korzystał systematycznie z sakramentów świętych. To Jego zaangażowanie owocowało pięknem, dobrem i nadzieją, co wyczuwało się przy każdym z nim spotkaniu… Swoim zżyciem wskazywał, ze buduje swoje życie i życie rodziny na Bogu.
Umierał jak Mojżesz… Przewidywał kres swoich ziemskich dni… Był pojednany z Bogiem… bez lęku przekazywał samodzielność decydowania o życiu swoim dzieciom i wnukom, w przekonaniu, że ojcowskie zadanie wobec dzieci spełnił nie lękając się, że bez ojca sobie nie poradzą. Mówił że słabną jego siły, aby rodzina była przygotowana na nadchodzącą jego śmierć…
Ostatnie cierpienia związane ze stanem zdrowia przyjął jako znak do pożegnania się z bliskimi i przejścia z ziemskiego życia do wieczności…
Tak umierał Mojżesz: „Dziś mam już sto dwadzieścia lat. Nie mogą swobodnie chodzić. …
Zawołał potem Mojżesz Jozuego i rzekł mu na oczach całego Izraela: «Bądź mężny i mocny, bo ty wkroczysz z tym narodem do ziemi, którą poprzysiągł Pan dać ich przodkom, i wprowadzisz ich w jej posiadanie. Sam Pan, który pójdzie przed tobą On będzie z tobą nie opuści Cię i nie porzuci. Nie lękaj się i nie drzyj!". A do swojego ludu rzekł - "Pan będzie was prowadził, Jozue zaś będzie waszym wodzem".
Najpierw muszę nauczyć się milczenia, aby nauczyć się mówić…
Tak Bracia i siostry, żeby tak przemówić do nas przy ostatnim pożegnaniu, jak przemówił Mojżesz do ludu, tak jak dzisiaj przemawia do nas ś.p. Kazimierz potrzeba milczenia przed Bogiem, potrzeba zanurzenia się w tajemnicę życia, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, potrzeba tej ciszy, która płynie ze zjednoczenia się z Chrystusem w Eucharystii…
Bo tylko z takiego przeżycia płyną czyny przemawiające pięknem, dobrem i nadzieją. Amen.
Miarą naszego życia jest lat 70,a jeśli mamy siły to lat 80!
Drogi mężu, bracie, tato, dziadku, pradziadku. Ty doczekałeś drugiej miary, ponieważ ukończyłeś 83 lata i chwała ci za to, choć twe życie nie było łatwe ale jest się z czego chlubić; 5 córek, 22 wnuków i 4 prawnuków. Twoje życie cechowała praca i troska o dobro człowieka nie tylko w rodzinie, lecz też troska o każdego człowieka. Swoje życie rozpocząłeś po chrześcijańsku – można by powiedzieć od fundamentu – a jak wiemy fundamentem naszego życia jest nasza matka kościół Chrystusowy. I tutaj już w imieniu całej rodziny składam serdeczne podziękowanie – następcy Chrystusa kapłanowi Czcigodnemu ks. Proboszczowi Romanowi za godnie sprawowaną Mszę św. W intencji śp. Zmarłego Kazimierza.
Jeszcze nie dawno razem wyśpiewywałeś z całą rodziną w słynnej kolędzie słowa gloria gloria in excelsis Deo! tzn. chwała na wysokości Bogu ,w ten sposób ukazywałeś nam drogę Chrystusa . Chwała ci za to, że nie wstydziłeś się wymawiać a także wyśpiewywać tych słów.
I tutaj serdecznie dziękuję całej oprawie muzycznej za każdą nutę wyśpiewaną w czasie Mszy św. A także podczas drogi pożegnalnej na miejsce wiecznego spoczynku, którym jest cmentarz.
Śpieszmy się kochać ludzi bo tak szybko odchodzą!
mówił nasz poeta nie żyjący już ks. Jan Twardowski.
Kochać to znaczy miłować radować się sercem i pamiętać o drugim. Nie trzeba tutaj dużo mówić jaki byłeś kochany i lubiany przez nas i przez wszystkich z którymi przebyłeś tę ziemską wędrówkę przez 83 lata.
Tutaj pragnę wyrazić wdzieczność i pochylić czoła wobec wszystkich zgromadzonych na tej uroczystośc: - i wam drodzy parafianie tutejszej parafii, i wam drodzy z wschodu i zachodu , dziękuęe za przybycie tym, którzy pracowali i pracują z naszą rodzina. Jeszcze raz serdeczne Bóg zapłać. Dziękuję za przyjęcie Komunii św. i modlitwę podczas tej Najświętszej Eucharystii za zmarłego Kazimierza, bo to modlitwa teraz dodaje mu siły, miejmy nadzieję, że u naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Dobry Jezu a nasz Panie daj Mu wieczne spoczywanie!