+. Jan

Kak160113PogrzebJanSzewc

Ukochani Siostry i Bracia w Chrystusie. Pogrążona  w żałobie Rodzino zmarłego Jana.

 

Chwila pogrzebu, kiedy żona żegna swego męża, kiedy dzieci żegnają swojego ojca, kiedy wnuki żegnają swojego dziadzia każe nam myśleć o miłości Boga do człowieka. Dar życia, ten niepowtarzalny cud istnienia, każdego z nas, jest dziełem Boga.

Z ostatnich kilkunastu lat znamy ś. p. Jana jako jeżdżącego na wózku, który poruszał siłą rąk, wielu tak go zapamiętało. Wspominał syn, pracę ś.p. Jana w melioracji: w gumowcach i wolderach, często w wodzie. To mogło być przyczyną choroby nóg i w konsekwencji ich amputacji.

Doświadczenie, którego trudno nam sobie wyobrazić i przyjąć, stało się udziałem ś.p. Jana, na długie kilkanaście lat. Było to cierpienie, które zaakceptował. Od 10 lat, jak poznałem ś.p. Jana widziałem, że z cierpliwością znosił swoje kalectwo. Nigdy nie narzekał… choć trapiły go też i inne boleści…

 

Przy budowie kościoła, wielu z was obecnych tutaj, zapewne brało udział w budowie wieży.Kiedy stajemy na wysokości wieży widać daleko, - wzrokiem ogarniamy w jednej chwili wielkie połacie lasu, Przecław, Pustków, Nagoszyn…

 

Cierpienie jest często dla człowieka taką górą, taką wieżą, z której lepiej widać naszą wielkość w Bogu, Jego miłość do nas, Jego łaskawość, ale też Jego wielkie miłosierdzie.

 

Przez kilkanaście lat, ś.p. Jan zdany był na ręce żony i dzieci, którzy go pielęgnowali. Zdolność miłowania i dzielenia się miłością, Bóg wszczepił w naszą naturę. I tej miłości ś.p. Jan doświadczał w latach kalectwa, które go dotknęło.

 

Żal i smutek zwłaszcza ze strony żony, dzieci i najbliższej rodziny, z jakim żegnamy dzisiaj ś.p. Jana jest znakiem, jak związani byliśmy więzami miłości, która niejako pomnożona została na skutek doświadczanego kalectwa ze strony Jana. Jego życie, jego obecność pośród nas ceniliśmy sobie, jako dar Bożej miłości.

 

Chcemy dzisiaj na chwilę stanąć na tej tajemniczej górze, /wieży/, jaką jest góra cierpienia i z tej wysokości spojrzeć na życie Jana, ale także na nasze życie.

ycie Jana kończyło się w dniu, kiedy dobiegał czas liturgii Bożego Narodzenia. Śmierć Jana wprowadza nas w liturgiczny czas zwany w ciągu roku, kiedy rozpoczynamy rozważanie  o życiu Pana Jezusa, Jego publiczną działalność, Jego nauczanie, cuda, przez które objawił się światu, jako Syn Boży zapowiadany przez proroków.

 

Liturgia kościoła na ten czas przynosi nam do medytacji teksty Liturgii Godzin, stąd też zaczerpnę myśli do naszej dzisiejszej refleksji: Jednym z tekstów są słowa z Księgi Pisma Świętego zapisanych przez Syracydesa gdzie czytamy: Dobra i niedole, życie i śmierć, ubóstwo i bogactwo pochodzą od Pana. Dar Pana spocznie na ludziach bogobojnych, a upodobanie Jego na zawsze zapewni im szczęście…

 

Ś.p Jan. zdecydował się na operację, odjęcia jednej, a w niedługim czasie drugiej nogi. Ocalił w ten sposób życie na wiele lat. …

Ale pytamy – czy tylko życie fizyczne, czy ta decyzja była także związana ze zmianą w podejściu do życia w zjednoczeniu z Bogiem do bardziej pokornego rozwiązywania  problemów życiowych, gdy wzmogła się potrzeba świadczenia miłości, którą czerpał ze strony żony i najbliższej rodziny, kiedy do pokonania kilku metrów w domu trzeba było go brać na plecy i przenosić…?

 

Zastanawiałem się na ten temat spotykając się ze ś.p. Janem.

 

Dalej ten temat jest dla mnie przedmiotem refleksji, którą teraz wspólnie podejmujemy.

Kiedy dotarła do mnie wiadomość o śmierci Jana, w modlitwach Kościoła, znalazło się oprócz słów Koheleta, także rozważanie św. Bazylego Wielkiego, biskupa,

Który w medytacji zastanawia się nad wrodzoną nam mocą miłowania, którą odkrywamy w sobie…Św. Bazyli zauważa: miłości Boga nie otrzymujemy przez nauczanie z zewnątrz. W samej naturze człowieka spoczywa pewna siła umysłu, jakby nasienie zawierające w sobie zdolność oraz konieczność miłowania. Poznanie Bożych przykazań rozbudza owo nasienie, troskliwie je pielęgnuje, roztropnie żywi i przy Bożej pomocy doprowadza do pełnego rozwoju.

 

Podziwiamy zakonników, czy zakonnice, jak również pustelników, którzy rezygnują z życia wspólnotowego w rodzinie, w świecie i oddają się rozważaniu spraw Bożych, odnajdywaniu drogi do zjednoczenia z Bogiem, aby nie zagubić tego co w życiu najważniejsze – drogi prowadzącej do szczęścia wiecznego. Do tych pustelników należał św. Bazyli.

 

Wydaje się, że dla Jana, jego kalectwo, z jednej strony niosło cierpienie, a z drugiej dobrodziejstwo. Znalazł się – można powiedzieć- w warunkach pustelnika, w warunkach wyłączenia od wielu zajęć, prac, i kontaktów z ludźmi, których nie uniknął by, gdyby służyły mu zdrowe nogi….

I wydaje mi się, że to co św. Bazyli czynił przedmiotem refleksji stało się przedmiotem rozważań ś.p. Jana.

 

Pozwolcie, że wspomnę pokrótce o niektórych danych biograficznych św. Bazylego: - Bazyli otrzymał staranne wykształcenie, które stawiało go w rzędzie najbardziej światłych ludzi tamtego czasu. Wspólnie z Grzegorzem z Nazjanzu, przyjacielem z okresu studiów, poświęcił się życiu pustelniczemu. Chrzest przyjął dopiero w wieku 28 lat (358) po czym został mnichem. W 364 przyjął święcenia kapłańskie z rąk św. Euzebiusza z Samosaty, a w 370 roku został za jego poparciem biskupem Cezarei i metropolitą Kapadocji.

Ten to właśnie Bazyli, zanurzony najpierw w nurtach pogańskiego życia, odkrywa prawdę o Bogu jedynym i Jemu poświęca życie…

Owocem Jego zanurzenia się w medytacji nad Bożą miłością było doświadczenie, które opisuje słowami:

 

Zanim otrzymaliśmy przykazanie miłowania Boga, już wcześniej, od urodzenia, została nam dana moc i umiejętność miłowania. Nie osiąga się jej przez przekonywanie od zewnątrz, ale każdy może się jej nauczyć w sobie i przez siebie samego. Z natury bowiem pragniemy tego, co piękne i dobre, nawet jeśli nie dla wszystkich to samo wydaje się dobre i piękne. Podobnie też nie potrzebujemy, aby ktoś uczył nas miłości do rodziców i krewnych, spontanicznie zaś okazujemy życzliwość tym, którzy nam dobrze czynią.

A cóż bardziej - pytam - godne jest podziwu od Bożego piękna? Cóż bardziej radosnego i ujmującego niż rozważanie majestatu Boga? Czyż jest jakieś pragnienie duszy tak gwałtowne i mocne jak to, które Bóg wlewa do duszy oczyszczonej z wszelkiego grzechu i wołającej: "Zraniona jestem miłością"? Niewypowiedziany w ogóle i niewysłowiony jest blask Bożego piękna.

 

Ś.p. Jan dotknięty cierpieniem, doszedł swoim sercem do doświadczenia Bożej miłości i umacniał się w tej przyjaźni z Bogiem przez Eucharystię i sakrament namaszczenia. .

 

Z inspiracji, które podsuwa nam dzisiejszy udział w pogrzebie korzystajmy dla określenia naszego miejsca w świecie i naszej relacji do Boga.

 

Liturgia pomoże nam kroczyć za Jezusem, odkrywać prawdy o Bogu…Jezus niesie narodom pogańskim prawdę o Bożej miłości.

Ciemności pogańskiego życia rozjaśnia światło Chrystusowej Ewangelii. Z pogaństwa przez chrzest święty rodzą się dzieci Boże, jest wśród nich św. Bazyli…

 

W świecie, który dzisiaj przez środki masowego przekazu, staje się nam bliski coraz bardziej, dostrzegamy bardzo wiele cierpienia. Bardzo wielu ludzi żyje w mrokach pogaństwa – nieświadomych miłości Bożej, czy też odrzucających Bożą miłość, wiedząc, że miłość ta domaga się zerwania z grzechem.

 

Nie lękajmy się przejawów życia pogańskiego wielu ludzi…

 

Stanowimy grupę ludzi wierzących, którzy poznali Bożą miłość. Należymy do grupy których przedstawicielem jest Kohelet ze Starego Testamentu, do których należy święty Bazyli, do których należy tak wielu ludzi, którzy poświęcili swoje życie w ukryciu, w życiu pustelniczym, aby odnajdywać i doświadczać miłości Bożej… Jesteśmy mocni przeżywaniem we wspólnocie miłości Bożej, także w chwilach, kiedy kończy się życie jednego z nas…, ufni, ze życie nasze złożyliśmy w ręce miłującego Boga, który obiecał nam udział w zmartwychwstaniu swojego Syna Jezusa Chrystusa i w życiu wiecznym…..

 

Z tego pogrzebu wracajmy do codziennego życia umocnieni wiarą w życie i szczęście wieczne.

 

Więcej, naszym sposobem życia bądźmy apostołami Bożej miłości, dla wszystkich, którzy przez grzech przygasili blask Bożej miłości, aby być dla nich światłem, które pomoże do Miłości Bożej powrócić. Niech przez najbliższe dni towarzyszą nam doświadczenia św. Bazylego pustelnika – jeszcze raz przywołam jego przemyślenia, które streszcza w słowach:

 

Zanim otrzymaliśmy przykazanie miłowania Boga, już wcześniej, od urodzenia, została nam dana moc i umiejętność miłowania. Nie osiąga się jej przez przekonywanie od zewnątrz, ale każdy może się jej nauczyć w sobie i przez siebie samego. Z natury bowiem pragniemy tego, co piękne i dobre…. A cóż bardziej - pytam - godne jest podziwu od Bożego piękna? Cóż bardziej radosnego i ujmującego niż rozważanie majestatu Boga?

 

Zechciejmy znajdować chwile w naszym życiu na wglądnięcie w głębiny naszego serca, aby odnajdywać i odczytywać nasze powołanie do przyjaźni z Bogiem i w tym ziemskim życiu i nasze powołanie do życia i szczęścia wiecznego z Bogiem. Amen.

 

 

 

Zegar

Licznik

Liczba wyświetleń strony:
9221

Sonda

Czy zamieszczone treści na stronie parafialnej są dla CIEBIE interesujące: - TAK NIE

tak

nie


Polecamy strony

    Dźwięk

    Brak pliku dźwiękowego

    Święta

    Piątek, Wielki Tydzień
    Rok B, II
    Wielki Piątek Męki Pańskiej

    Wyszukiwanie

    Statystyki

    Brak własnych statystyk